Wstęp do książki
Poniższym wstępem chciałam zaprosić Państwa do lektury mojej kolejnej książki. Książka nie będzie zawierała wątków socjologicznych, którym poświęciłam artykuł i które nasunęły mi tak naprawdę media. Tak wyszło, że układając przepis dietetycznej zupy oglądałam serial, o którym niżej wspominam. Dalej wszystko potoczyło się jak w dominie…………
Kształtowanie ciała tak naprawdę zaczyna się w Twojej głowie – świadomość ciała i tego, dlaczego ono zmienia się pozwala nam panować nad nim i czerpać z tego satysfakcję. Obojętnie czy tego chcemy czy nie, żyjemy w czasach emanujących ciałem. Jak wielu socjologów trafnie zauważyło, kiedy człowiek jest tylko maleńkim trybikiem wielkiej machiny, kontrola nad własnym ciałem daje pozór kontroli nad życiem. Od 15 lat obracam się w kręgach ludzi ćwiczących, startujących w zawodach, dla których trening i żywienie to ważny element stylu życia. I szczerze mówiąc jeżeli ten pozór pozwala podnosić jakość życia, przejmować rzeczywistą nad nim kontrolę, to wszelkie dywagacje psychosocjologiczne mało mnie obchodzą. Obserwuję od dawna, jak do siłowni, na różnego rodzaju kursy z zakresu treningu, żywienia przychodzi masa ludzi. Są to często ludzie „szukający swojej drogi”. Wielu z nich odnajduje się tam. Rzesze analityków procesów społecznych bije na alarm, że oto właśnie ludzie stają się niewolnikami praktyk dyscyplinujących ciało. A ja pytam: co złego jest w narzucaniu sobie dyscypliny, która jest świadomym, dobrowolnym wyborem?. Każdy sposób szukania swojej tożsamości, który nie wyrządza szkody drugiemu człowiekowi, jest dobry.
Swego czasu targała mną ambicja pisania pracy doktorskiej na temat kulturystyki jako stylu życia, różnych praktyk manipulowania ciałem. Napisałam obszerny rozdział, przebrnęłam przez cały bełkot socjologiczny i stwierdziłam, że moją misją życiową nie jest przekonywanie całej ludzkości do tego, że coś nie jest takie złe na jakie to wygląda. Stereotypy były i będą, ludziom zawsze będzie wygodniej się nimi posługiwać, gdyż ułatwiają odbiór skomplikowanej i rozwarstwionej rzeczywistości. A może warto postawić pytanie: skąd one się biorą? Jakże często śmieszą mnie kulturyści publicznie zaprzeczający staremu stereotypowi, że duża masa mięśniowa jest równoznaczna z małym potencjałem inteligencji. Oczywiście ja wiem, że tak nie jest!. Czy jednak zawsze prezentujemy się z w taki sposób, który będzie stanowczo przeczył tym krzywdzącym skrótom myślowym?
Niedziela wieczór, oglądam kolejny odcinek popularnego serialu medycznego „Na dobre i na złe”, w którym znany polski kulturysta wciela się w rolę pacjenta - fanatyka siłowni, który potrafi myśleć tylko o muskułach i jedzeniu. W pierwszej sekundzie kontaktu z pacjentem lekarz pyta o używane środki z grupy sterydów androgenno – anabolicznych, co widza przekonuje, że mięśnie to tylko kwestia odpowiednich „zakazanych” substancji. Cały sztab medyczny serialu, stroniący od przyziemnej cielesności, jaką uosabia ów pacjent, traktują go jak półmózga, dając tym samym przyzwolenie na taki sposób myślenia (a przyzwolenie lekarza przecież jest wręcz święte dla przeciętnego widza). Albo przykład z innej beczki, parafraza popularnej piosenki „Słowianki”, w niby męskiej odsłonie. W teledysku grają umięśnieni Panowie, a w refrenie pobrzmiewa wielokrotnie fraza: „my wiemy jak to robić, żeby pała sama stała”. Noooooo nieźle…. gratuluje… Gdyby Hardcorowy Koksu (przy ogromnej sympatii dla tego Pana) na końcu wpierdal….. swoje stejki lajków na FB byłoby miliony. Macie jeszcze wątpliwości jakie jest źródło stereotypów?
Moim wywodem zmierzam do tego, że nie powinniśmy obrażać się na stereotypy, bo skądś one się biorą, na pewno nie są wyssane z palca. Pokazujemy nasz świat jako świat ludzi mądrych, bogatych wewnętrznie, kształtujących swoją „stalową” tożsamość przez konkretną estetykę cielesną. Stanowczo wolę bytować z tym „kawałkiem świata” niż przeprowadzać jego analizy społeczne, z których tak naprawdę nic nie wynika, bo to zawsze będzie tylko „walka z wiatrakami”. Wystarczy, że po te wątki często sięga pani Drzyzga, gdy wyczepią się chwilowo tematy różnych odchyleń seksualnych. Znam ten świat od lepszej strony i pragnę takim pokazywać go szerszej publiczności, chociażby przez pisanie książek, organizowanie szkoleń. Chciałabym kiedyś panią Drzyzgę, scenarzystów popularnych seriali, zaprosić na szkolenie „Muscle IQ”, posadzić ich na środku audytorium, tworzonego przez słuchaczy kursu, zawodników, instruktorów. Ciekawe czy ich racje byłyby wówczas wiodące.
Pozdrawiam wszystkich, którzy w swoim ciele znaleźli ostoję tożsamości, będącej strojem skrojonym na miarę, a nie kolejnym szmatławy, seryjnym ciuchem. Pozdrawiam wszystkich pasjonatów sportu, zawodników, instruktorów i trenerów udowadniających, że ciało posiada swoją inteligencję. Szczególne pozdrowienia kieruje do I i II rocznika szkolenia Muscle IQ, absolwentów szkolenia BLS, uczestników obozu Hard Body Camp oraz wszystkich absolwentów kursów w TKKF Toruń.
Komentarze
Dołączam do Pani i pokażę, jak sam przełamuję stereotypy. Wszyscy wiedzą, że proces starzenia się jest postępujący i nieodwracalny. Jako 53-latek o marnej kondycji i sile zadałem sobie pytanie, czy mam się temu stereotypowi poddać, czy też zrobić coś co jest jego zaprzeczeniem. Postanowiłem wrócić do siły, sprawności i wytrzymałości z czasów młodości. Okazuje się, że da radę to zrobić. Po 1,5 roku reg. ćwiczeń mam sprawność większą niż 50% dzisiejszej młodzieży. W medycynie osoby z nadciśnieniem są do kóńca życia uzależnione od leków na obn. ciśn. Ja obniżam ciśnienie za pomocą ruchu. Zrobiłem proste doświadczenie z żoną. Pomiar ciśnienia przed ruchem 145/95, po 2 godz. ruchu 117/78. Zatem swoją świadomością zadziałałem na serce i układ krwionośny żony, który wg stereotypów medyczn. nie podlega naszej woli. P. Kasiu - POWODZENIA.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.